Bezpośrednią inspiracją projektu była komórka mózgowa, a właściwie niedawne odkrycie naukowców, iż w znacznym, nieosiągalnym dotąd powiększeniu, swoją budową przypomina ona Wszechświat.
„Skoro komórka mózgowa jest jak Wszechświat, łatwo można sobie wyobrazić, że cały nasz Wszechświat jest ledwie jedną komórką jakiegoś większego, nieogarnialnego bytu. Uwaga taka jest tyleż intrygująca co niebezpieczna, pozwala jednak zwolnić wszelkie hamulce w operowaniu skalą. Czy skalowanie ma w ogóle jakiekolwiek granice?” – pyta Ostrowski.
Artysta przygląda się procesom, których skutkiem jest powstawanie złożonych struktur. Widzi to jako bezład, gęstwinę, bezmiar; wszystko prowadzące do zagęszczenia, nawarstwienia, w końcu chaosu, który dostrzega również w człowieku.
Trzy tryptyki składające się z litografii barwnych ukazują pulsujące sieci biologicznych i mechanicznych struktur, pozostających w stałym wzajemnym oddziaływaniu, w taki sposób, iż można odnieść wrażenie, że jeden rodzaj materii płynnie przekształca się w drugi by niczym powracająca fala ukazać na powierzchni odbity obraz pierwszej.
Artysta, od dwudziestu lat zawodowo zajmując się szkłem, postanawia wykorzystać litografię jako technikę, która mogłaby wprowadzić nową wartość w tworzeniu większych kompozycji. Technikę w jakimś sensie szkicową, wstępną, doprowadzającą. Co ważne, technikę, która w swoich założeniach opiera się na podobnym sposobie komponowania obrazu. Taką, która daje możliwość ekspresyjnego, malarskiego budowania plam i rytmów na kamieniu litograficznym, a wykorzystanie transparentu, służącego do rozrzedzania koloru i nadawania mu przezroczystości względem spodnich warstw, pozwala budować barwy podobnie jak w szkle.
Ostrowski zestawia skrajne stany jednego: abstrakcję i przedstawienie, chaos i porządek, organiczne formy i geometrię, w końcu światło i cień. W obiektach szklanych sięga do Caravaggia, fascynującego go od zawsze „malarza nieustannego zmagania się światła z cieniem”.